sobota, 2 listopada 2019

Pinceköz "Matiné" Furmint Dry 2015 – solidny tokaj z Abaújszántó


Czy ktoś słyszał o Abaújszántó?
Znawcy Tokaju oczywiście wiedzą w czym rzecz. Jest to jedna z 27 miejscowości tokajskiego regionu winiarskiego, który ze względu na walory przyrodnicze, architektoniczne i kulturalne oraz wielowiekowe tradycje winiarskie został w 2002 roku umieszczony przez UNESCO na liście światowego dziedzictwa ludzkości. Jakkolwiek Abaújszántó, nawet wśród miłośników tokajskich win nie jest miejscem pierwszego wyboru, to warto odnotować, że działa tutaj dość dobrze znana i lubiana w Polsce (szczególnie w Krakowie) Winiarnia Pendits prowadzona przez Martę i Stefana Wille-Baumkauffów. Tokaj Kalauz Guide 2019 poza Pendits wymienia jako godne zainteresowania jeszcze Palkó Borok i Pinceköz Borászat. I właśnie tej ostatniej wymienionej winiarni chciałbym poświęcić kilka akapitów.

Pinceköz Borászat
Właścicielem tego niewielkiego przedsięwzięcia (zaledwie 1 ha upraw winorośli) jest Péter Pásztor - były bankier, który od 2008 roku wiedzie spokojne życie rolnika winogrodnika na tokajskiej prowincji. Całość nasadzeń znajduje się w obrębie parceli Sátorhegy, gdzie uprawiane są klasyczne tokajskie odmiany czyli furmint, hárslevelű i sárgamuskotály (żółty muszkat) oraz stosunkowo nowy szczep kabar (krzyżówka hárslevelű i bouvier) dopuszczony do uprawy w 2006 roku. Zakres cenowy win oferowanych przez Pinceköz Borászat jest przyjazny dla kieszeni tokajskiego turysty. Za najtańsze podstawowe wytrawne wina zapłacimy tutaj 1300 forintów czyli ok. 17,50 złotych, za najdroższe trunki (Aszú) trzeba wyłożyć 6000 forintów (ok. 81 zł). Roczna produkcja jest niewielka i sięga ok. 7 500 butelek. Poza winem Péter Pásztor oferuje także noclegi i wyżywienie.
Jak dotychczas nie miałem wiele okazji do zapoznania się z winami Pinceköz Borászat. Po części wynika to z faktu, iż mało dogodne położenie i skromna oferta Abaújszántó nie sprzyja odwiedzinom połączonym z noclegiem. Z drugiej strony próby nawiązania kontaktu z właścicielem przez profil na facebook’u czy przez stronę internetową (obecnie nie działa) zakończyły się całkowitą porażką. Pierwszym winem z Pinceköz Borászat, które poznałem było Hárslevelű 2013 (warto zapoznać się z recenzją na blogu NieWinne Podróże) zakupione w Tokaju w Winiarni Himesudvar latem 2015 r. Kolejna okazja przydarzyła się dopiero 4 lata później podczas sierpniowego wyjazdu do Tokaju, kiedy to Pinceköz "Matiné" Furmint Dry 2015 skusił mnie promocyjną ceną 990 forintów w Édesség Bolt- malutkim sklepie z pamiątkami przy ulicy Rakoczego w Tokaju. Przyznam, że mam dość mocno ograniczone zaufanie do win oferowanych w tego rodzaju punktach sprzedaży, ale od czasu do czasu do nich zaglądam w poszukiwaniu znajomej etykiety w dobrej cenie.  Czy było warto zaryzykować 14 złotych, o tym poniżej.

Pinceköz "Matiné" Furmint Dry 2015 (fot. własna)

 
Pinceköz "Matiné" Furmint Dry 2015
Barwa słomkowa dojrzała, w nosie na pierwszym planie aromaty beczkowe, następnie akcenty miodowe i ziołowe. Usta czyste, pikantne, bogate. Wino oparte na silnej, rześkiej kwasowości i słonej mineralności. Łatwo wyczuwalna beczka nadaje winu solidną strukturę i sporo ciała. Wraz ze wzrostem temperatury pojawiają się nuty ziół, miodu i cytryny. Niewielka ilość cukru resztkowego łagodzi kwasowość zapewniając dobry balans. Alkohol pomimo dużej zawartości (14%) jest dość dobrze zintegrowany. Wino krągłe, nieco oleiste, o mineralnym charakterze z długim i pikantnym alkoholowo-beczkowym posmakiem. Beczki jest tu sporo, co staje się nieco uciążliwe wraz ze wzrostem temperatury, niemniej jednak ogólne wrażenie jest bardzo przyjemne. Pinceköz "Matiné" Furmint Dry 2015 to dobrze i solidnie zrobione wino godnie reprezentujace beczkowy styl wytrawnego furminta otrzymuje ode mnie notę 3,5/5. Byłoby 4,0 - ale za nadmiar beczki odejmuję 0,5 pkt.W cenie 990 forintów to świetny zakup.

Moja amatorska skala ocen:
1. Do zlewu.
2. Można wypić, ale po co się męczyć.
3. Dobre, powszednie wino.
4. Bardzo dobre, chętnie wypiję/kupię ponownie.
5. Świetne, absolutnie rewelacyjne, na wielkie okazje.



sobota, 21 września 2019

Grand Tokaj Furmint 2016 (Lidl) czy Kardos Tokaji Furmint 2018 (Biedronka) – kto wygra pojedynek na budżetowe furminty? – część 2



Kardos Tokaji Furmint 2018 – coś poszło nie tak

W poprzednim wpisie zrecenzowałem Grand Tokaj Furmint 2018 z Lidla. Dzisiaj pora na jego biedronkową konkurencję Kardos Tokaju Furmint 2018. Nie ukrywam, iż ujrzawszy wytrawnego furminta od Gabora Kardosa w osiedlowej Biedronce serce zabiło mi nieco szybciej. Wino od solidnego tokajskiego producenta z renomowanego Mad, rozsławionego w świecie przez Istvana Szepsy’ego, dostępne w Polsce w szerokiej dystrybucji, to nie lada gratka. Zeszłego lata odwiedziłem Gabora w jego nowoczesnym barze winnym i wyniosłem z tej wizyty jak najlepsze wspomnienia. Serwowane wówczas wina, wytrawne Kardos Supreme w dwóch wersjach, jednoparcelowe furminty z parceli Padihegy czy Betsek, czy słodkie  Tundermese i Aszu prezentowały bardzo dobrą jakość. Zatem oczekiwania wobec rzeczonego furminta były dość mocno wyśrubowane.

 Kardos Furmint 2018 (fot. własna)

Podejście pierwsze
Tymczasem, po otwarciu butelki nastąpiło spore rozczarowanie. Przyznam, że nie schłodziłem go należycie, ale i tak zaskoczyło mnie brakiem kwasowości, ubogością smaków i aromatów. Gdzie te gruszki, brzoskwinie i morele – pomyślałem. Główne cechy tego wina to bezbarwność i bezwonność, a w ustach wodnistość, nieco słodyczy i niezbyt przyjemna goryczka.

Podejście drugie
Minęło kilka tygodni, a w międzyczasie ukazało się kilka recenzji tego wina - wszystkie dobre. Ponowiłem więc zakup, wino schłodziłem do odpowiedniej temperatury i przyznam, że chociaż mnie ono niczym szczególnie nie zaskoczyło, to jednak w ogólnej ocenie wypadło nieco lepiej niż za pierwszym razem. W niższej temperaturze kwasowość wypadła zadawalająco, pojawiły się też nuty owocowe spod znaku jabłka i gruszki. Na finiszu goryczka dała jednak o sobie znać. Kardos Tokaji Furmint 2018 to wino produkowane dla dyskontu, gdzie przede wszystkim dla winiarza liczy się wydajność i przypływ gotówki, a dla marketu niska cena zakupu. Myślę, że po takim kompromisie jedynym poszkodowanym pozostaje konsument otrzymując wino proste, które niczym go nie zachwyci, o którym szybko zapomni. Cena regularna 24,99 zł wydaje się być wygórowana. Bardziej jakości tego wina odpowiadała cena promocyjna 18,69 zł, która obowiązywała w początkowej fazie sprzedaży przy zakupie dwóch  butelek. Kardos Tokaji Furmint 2018  otrzymuje ode mnie za całokształt ocenę 2/5 w pierwszym podejściu i 2,5/5 w drugim podejściu.   
 

Kardos Furmint 2018 (fot. własna)

Podsumowanie
W bezpośredniej konfrontacji na dyskontowe furminty zdecydowanie lepiej wypada Grand Tokaj Furmint 2016, który przy niższej o 5 złotych cenie (19,99 zł) zapewnia zdecydowanie lepsze wrażenia sensoryczne. Główną jego zaletą jest przyjemna mocno zaznaczona kwasowość, odświeżająca mineralność z towarzyszącymi nutami cytrusów i brzoskwiń. Wino jest czyste, pijalne, zdecydowanie warte swojej ceny. Kardos Furmint 2018 jest winem o stłamszonych aromatach i zdecydowanie mniej intensywnych nutach owocowych, z problematyczną kwasowością i zalegającą goryczką.

Moja amatorska skala ocen:
1. Do zlewu.
2. Można wypić, ale po co się męczyć.
3. Dobre, powszednie wino.
4. Bardzo dobre, chętnie wypiję/kupię ponownie.
5. Świetne, absolutnie rewelacyjne, na wielkie okazje.